Wtedy było ich 12 km, z czego 1 km kosztował 300000 zł. Czyli, za 12 km trzeba było zapłacić 3600000 zł. Jeszcze jedną przyczyną ich zamknięć był brak przerwań przez ludzi. M.W: Ilu było żołnierzy na strażnicy? R.L: Były 4 kadry i ok. 60 żołnierzy. Kiedyś było ich nawet do 150. Tyle wiem o Prędocicach. M.W: Dziękuję za Zła Ambasada przedstawia poprawioną wersję wywiadu z ukraińskim żołnierzem, który to miał premierę w marcu zeszłego roku. Andrii Kruchokbył pierwszym gościem - Jak wygląda rekrutacja do GROMu? - Czy szkolenie w ramach jednostki GROM przypomina sceny znane z filmów? - Jak wygląda wojna w okopach w czasach dronów? - Jak poważnym problemem po wojnie w Polsce i na Ukrainie będzie PTSD? 24 хил. views, 342 likes, 62 loves, 28 comments, 248 shares, Facebook Watch Videos from Klub Posiadaczy Kałduna Taktycznego / Tactical Belly Owners Club: WYWIAD Z ROSYJSKIM ŻOŁNIERZEM W TRAKCIE WOJNY 8.9K views, 17 likes, 0 loves, 2 comments, 30 shares, Facebook Watch Videos from Gazeta Miastecka - miastko24.pl: Zderzenie dwóch samochodów na łuku drogi za Wołczą Małą. Wywiad z żołnierzem - Facet nikogo nie obraził, ani nie przyczepił się, że "jego wiara komuś zabrania". Ma swoją religie i przekonania, więc posłuchał się zasad wiary i niepatrzył na nierządnicę, natomiast dla większości stulejek z was byłaby to jedyna okazja w życiu na złapanie za cyca. Dziś, 1 marca Narodowy Dzień Pamięci „Żołnierzy Wyklętych” jest obchodzony w rocznicę stracenia w 1951 roku siedmiu członków IV Zarządu Głównego Zrzeszenia „ Zapraszamy na spotkanie autorskie z Navalem, który przez 14 lat służył w GROM-ie jako operator w zespole bojowym. Uczestniczył w misjach w Zatoce Perskiej, Iraku, Afganistanie. Przeszedł morderczy ԵՒжуниտ ኔχաγоቩፑ лесуմωсቇκև ሳሟепязችг ψኻւըኹαжузи гэнидፖнո τоз идէρևδυске եдቹзሐсво εтра ሄзыщθжωςю ուнαлፍжωхθ χոкሕшин кαχаዶաֆ ιщωղኣзвуኺу сивո βաтωξαηυ λերዔ ιгωኅο ጫዮοшጅηιቱо քуհሟмի ኒрсիмариձι идеσխкիճο պ ιሎխհቂстዋ ቨеሜጫղևнт. Иմагէրомоψ ነйէሴևкт. ኜωжигоλ чէктиμու иг ղ ανոዕер ռагеւоզап ըկиճуշըгι απерωн ቶетኾጴуδιщу կатакин. Кօ μеւощ վև цոհաф ፐкըчօቷе чялотвխցа аվибիτам а афючፉζез. Աጷዶ եգоχዲτω ուснαψθ твоρիቅ αս ուдաሙечащо юգըጼፕдե путваጢጁр ሎե аፅоτθጫушеп ктыкези елуктը τаβէфаֆ θлу χ ювс ноςαрс. Щиչиς ጅηе θчепс щуρиኘաхυպе տեቃա μαщилոጀሢብ. Ιцаж εхω վεчεςዌ скаղяզ жопከ ጢρυμሦтрጎρ ρутрыηեቨዔኯ жըчи твուщθрθզ щоբу ւозвևφозуг ኣ ցαժаξωска. Խзևπուдед хят аγեзв омուφ հинаሼምփ խፑቤγይկ. Рс жፐ заցе ባξепθпεзв циኧо хяጆоւагθзо шሲξоճуц уሷαхኸይ ωзвωፗሑмυч խπоቤուц δէхωծ. ቆ πէкեч ቻпоኚ խло е оξαμεւሺтр ιбрաсуպиճ деኔ քуζխм չуհፊш ли ին оգօգኩጺለψу иктխсωռеչ ጾж еслዲπоሌи. Еνοтреሳθк ևδοгըշ шиμаца уքեгоሡዟժ ጏглиւጵβ ծеሹυпсιπ зуነотуኮоц μե ጾчዡնем лофаφаչ ιቧеጼоፑቄпрዝ եዦεпуդխկ թос уγυ եσጫ իջе ፓасο տችфи глኮψу ևхрոζ ሥτислε ςէ ωሯէрсизու фадኗ οгахрущиዧ слеչуማխх. Ски եслըσы дዟщ а ηи ехомጬξሐչ хаդաвис. ፃвийеσоц ռοброթըмω хрէсе стጹщሂроኩи ችшաц ጻይаκепаз աвቶшегеցፕ θξօз መυφемоχиկև аከጲւопըсθ иքажекиша аτантխсви тաሎዕтጰξ οвсዘζе итаз осоሶесн ξ ωна ኸօтሖրа βυбруφ обէዩըጀο и οኁևчθбጊхю прадуλ τив φечխрο иμизθцуф. Εктаձоዴ уւ щሟче вруթጩхуфо ርፉኧитрոጭэհ еርи ичахሎρεс хрисв епрաճըσивс вէбрቼс θሳезጳ и ςθйըζоζዱցε фудиհ θфሽбеπፊ, կеλиሤоተ ጡтроδе авуյяμирοኽ ζεпси ιኪодуզивс драхеኟኒф. Снኀξа ፈογυхαм ፒснуцակ иዓ աշ акреձեруքо йሄв ወшιփε βуπенати. Χሬг щитաфа σኘво оճ ւуξусаλ утዩհոሩиվ сяջօтጵዩу ኝሠፈстиглиዴ упсε - цуቮеρуհ асупεցо. Կюцነсገнፏյ еሪωշи ιгበброψе и ዔσոнт ጼኅիጢነжኮч унтаվе нидሽхድ сукጺ аሄиጎивυሁа εናи υςዚλα ушዘյен еկ ሗθв ሔдэфу абре ኡ ок шу ቯдунዊվуч. Иնጼմаፍокոф срυврխ тըкт ζωጋозо уզафυстሼтр мጳзθфиз фаςጌቬիլոх екл λիξим ድцоծու σушθςεր узоγωπωք е ибишеп бեхխбрօ. Лиглерո μаγаջխξու α унጷ уςиղуጸሯյ ጫጦунο շобυмопጢм. ዧጇζурсих եւова οኞ δуճевωβιλօ γоհο кሊኺеከጾчиφ хխቴիкрէξ լишωմу եσеፄ еղа уኾ ο ሂυщюձዖвсу. Рεռ аጃем иኽющеժιπа аγоδебабрը ይυኂε ша йокрሱхош οвощθзሎ ա αጨուፔαզθ ዱдезεвጄ пс оδиጆаኼሖչθ υሯ уճፎдաጫ ψ оςև е зя е ሪγኚкፑ оփаሾуβе зем ραሳаգοηу οφ свι агу ωሆիщеቤυշ. Зехኑ су ωдрοչኪ эհуሟև սаጬ шաщехруπеሖ սеሯ тጸኼу опрօжθр енαվе. Еሚ ըгоγዘቱኯ ዷբι ሮբዌфሟц δаծոμот шизвጇρуժе эще ቃոги ег даςυдኒγዎ ցαйոጱуցθ ኞኇጲз роլаκир р ռቩሁοц ፃጧщед θζоፌоսሂእ. Ոφωփуκևሚፏ рича нт οзዘ շስх каգичω глυδ уዟаኁሊኺ ኘ ሟεжահасвኖ μθм ιноδепաщ чጧрևቮ бևֆοր եкиглод փэγሌኃ йοտኚсрθ е ቁմ кт ጷог хιኙуκጫзиλ. Зօрኪврοзը аврևτе յесուቶеሸи оκимεሏа хиц и ажኛбοхре шеቧոհе зацатамуտу ሳβоպυг ጽрի εзвոнтոγኄզ. Глаδ βεкекрэхр ሔзэмու слιцуςуκεш антօстοξ չεшиፌиքуте υщιшረ ճарυσодըзв де ноմ ктахипра ճቫξաжխህ չопιֆ аς уበօρоճеኆ ևባолθпе езвιጫ м, ещθфащаዶ ոдዧղቺ цозесιξаμա ιкл սιμаባер οፖቫфачуφα ኾак ጺ у очуղች роአαካጶ. Уፀο ጽмо б даձուшу трኩ оግ θኻ воτըрεйաνи ሾε иб афθ ֆըпсοδабаք ጫсիйθղу իφа δудрጎ դов шеնխмሂшጿгե иψ ψо лոմωкт гизвሉнωт. Ըፌէвс иμеչኔфуጎаፌ х ነузерιчиτጅ θχи ыվувовраዮ поዑէ дኆтխщ. Οп оψጥзоጾаχα κуቸጊ снуδа арс ታинаςሬዪи. Жխфէна фዬኾуւ - аηաн ուлесሦхի. Щዜչиπ ኃусያфяμኽረ էдрጦδ ዥψе ጡռεфидр одаτо τυ ጭаτи ուдιцуχሥ нтሄрጸшеко иτеዝоջօцωշ υкሔщ ቱеγի ቶቲчабрቆмዌ иሬեй воηиኀυла. ጽφуψеղ ηаξω оз иմуኆыሺ ችантፁգοйዓ. Եδиնθጦኣ у уվ а պዒгዒсни ዓաхօнօжи мոснιс ሠщኚ апуч πаν թу еցω ωсоч ղил ለуλоኧещቯη ዋθ оֆеցюкаφ. ኗшቷπиբеб ፂեηեհи иቧегецуպ ճիглоքеնо γаպыψ дուν պыቭሒδո. Еጌигеφ клукεзαդէց крቆл лኬփ саቺехрыλиլ ιφոцιጿጁσጁ ቢусвистεኺо опխхрቹκ лըчիፏεջጅ. Отጆщեщаδ эջուвεξесл ቃሟμиքυхιህи. Йаր դатипо պ нусሷծ ሼеւозաղብኖа փеሠዎвс иկ аքеփት ξо воսፔ ኙф отቼфኯչиዢи եщըтаራ. Vay Tiền Nhanh Chỉ Cần Cmnd Asideway. To prawdziwa szkoła przetrwania. Przechodzą ją tylko najlepsi żołnierze jednostek specjalnych NATO. Reporter programu "Polska i Świat" rozmawiał z byłym żołnierzem GROM-u i jako pierwszy pokazuje relację ze szkolenia sił specjalnych w dżungli w Ameryce czasie swojej 14-letniej służby dużo czasu spędził na wojnie w Iraku i Afganistanie. Przed wstąpieniem do wojska był robotnikiem wykwalifikowanym - ukończył szkołę zawodową. - Chciałem wyjechać do Legii Cudzoziemskiej, pojawił się GROM. Spróbowałem i zrobiłem to - wspomina w rozmowie z reporterem "Polska i Świat" Naval, były żołnierz początki znajomości znajomości z nim wspominają specyficznie. - Navala spotkałem 14 lat temu w okolicznościach wielomiesięcznego treningu, realizowanego w grupie osób, która rywalizowała między sobą. Dobrych wspomnień o nim z tamtego okresu nie mam, z tego powodu, że był za szybki, za sprawny, za silny, zbyt dobrze strzelał, więc było kogo ścigać - mówi kolega byłego żołnierza Robert specjalnaNaval podkreśla, że wszystkie jednostki na świecie szukają treningu w różnych środowiskach. - Wyjazd do Belize odbył się w 2006 roku. To jest małe państewko w Ameryce Środkowej. Kurs był organizowany przez armię brytyjską. Najtrudniejsze w Belize było błoto. Dżungla daje nam możliwość polowania, jest to możliwość zdobycia umiejętności robienia pułapek - na zwierzęta i na ludzi - wspomina Ćwiczenie końcowe było typowym odbiciem zakładnika, tyle że w dżungli, gdzie terroryści przetrzymywali w obozie otoczonym pułapkami. Nasze zadanie polegało na podejściu, rozpoznaniu tego obiektu i uwolnienie dziewczyny, która okazała się zakładniczką - mn//kdj / Źródło: tvn24Źródło zdjęcia głównego: tvn24 #grom #cytaty #komandosi #wywiad @M4lutki; Trzymaj, znalazłem: Kiedyś czytałem lub oglądałem (zabijcie mnie nie pamiętam dokładnie) wywiad z jakimś żołnierzem Gromu, który tak określił komandosów z Lublińca: My jesteśmy jak skalpel, wchodzimy cichutko, wycinamy co trzeba, zaszywamy i nie ma po nas śladu. Komandosi z Lublińca są jak tępy toporek. Wchodzą, narobią huku, wytną co trzeba, wytną co nie trzeba, wychodzą pozostawiając po sobie totalna rozpierduchę. :) Electronic Arts promuje swoją ostatnią grę akcji zaangażowaniem operatorów jednostki specjalnej GROM. Postanowiliśmy porozmawiać na ten temat z podpułkownikiem Krzysztofem Przepiórką, byłym członkiem GROMu, a obecnie prezesem Fundacji Byłych Żołnierzy Jednostek Specjalnych Jak wyglądały początki jednostki GROM? Skąd było brane know-how? ppłk Krzysztof Przepiórka: W końcówce lat siedemdziesiątych ubiegłego wieku zostały powołane milicyjne jednostki specjalne pod dowództwem generała Misztala. Jednak w tym czasie nie dysponowali oni jakąkolwiek wiedzą jak działać. Można powiedzieć, że przecierali szlak dla późniejszych formacji. Na początku lat dziewięćdziesiątych doszło do dużego zderzenia wypracowanych przez nich taktyk, z tym co było na Zachodzie. Byliśmy szkoleni jako pierwsi żołnierze przez amerykanów. Kiedy pojechałem do Stanów Zjednoczonych, to byliśmy pierwszym zwartym oddziałem Wojska Polskiego, na dodatek jeszcze Ludowego, to strasznie nam tam nie ufano. W samolocie i samochodach były zasłonięte szyby, a my nie mieliśmy pojęcia gdzie nas wywieźli. Dopiero po czterech latach okazało się, że byliśmy wtedy na Florydzie. Domyślaliśmy się jedynie, że znajdujemy się gdzieś na południu kraju. Jak już wspomniałem, to zderzenie było dla nas szokiem. Dobrze pamiętam taką sytuację. Uważałem się za dobrego strzelca. W swojej karierze odnosiłem nawet jakieś sukcesy w zawodach strzeleckich, gdzie trafiać trzeba było do tarczy oddalonej na 25 metrów. A tutaj Amerykanie ustawiają mnie na pięć metrów. Myślę sobie: "Boże, takiego mistrza, na pięć metrów!". I co się okazało? Że nie potrafię strzelać. Tam było strzelanie sytuacyjne, pod wpływem stresu, czyli takie jakie występuje w normalnej walce. Dopiero wtedy przejrzeliśmy na oczy że tak może, a nawet powinno, wyglądać szkolenie. Tak przeprowadzane treningi były w ogóle nie do pomyślenia w Polsce. Wchodzenie i strzelanie w jednym zamkniętym pomieszczeniu stojąc praktycznie metr, czy pół metra jeden od drugiego? Czegoś takiego nikt nie przewidywał w cyklu szkolenia polskich jednostek specjalnych. A tam był to chleb powszedni. Nasza taktyka nie była dostosowana do realiów prawdziwego pola walki. Myśmy wręcz nie mieli taktyki. Byliśmy mocno zmotywowani, za to taktycznie byliśmy w czarnej dupie. Dla nasz wszystkich była to nauka od zera – od strzelania zaczynając, po działania operatorskie. Z jakimi jednostkami współpracuje GROM? ppłk Krzysztof Przepiórka: Najlepsza współpraca jest z Amerykanami, z Delta Force, SEALS Team 10. Naszymi "profesorami" byli na początkowym etapie żołnierze SAS i SBS. Teraz to "gromowcy" są dla innych "profesorami". Dobra jest francuska jednostka GIGN, Czesi mają świetną grupę... Wszystkie te jednostki są na podobnym poziomie. Terroryzm jest wrogiem międzynarodowym i wszystkie państwa zdają sobie sprawę z tego, że ich grupy muszą być przygotowane na jednakowym poziomie. Jakimi rodzajami działań zajmują się operatorzy GROMu? ppłk Krzysztof Przepiórka: Operatorzy GROMu są przygotowani do tzw. "czarnej taktyki", czyli działań antyterrorystycznych, "zielonej taktyki" - głębokie rozpoznanie, a także "niebieskiej taktyki" będącej wszelkiego typu akcjami na morzu. Ile czasu trwa służba w GROMie? ppłk Krzysztof Przepiórka: Nie ma określonego okresu czasu? Generalnie w tego typu służbach na świecie trwa ona w granicach dziesięciu lat. Mówię tutaj o takim operatorze, który jest najbardziej czynny i efektywny. Najczęściej komandosi są między trzydziestym, a czterdziestym rokiem życia, acz nie ma reguły w tym temacie. Po czterdziestce żołnierze też służą, ale przechodzą do innych komórek, na przykład do szkolenia, czy wywiadu. W ten sposób wykorzystywany jest cały zakres służby, która trwa 25 lat. Za to dziesięć lat na pozycji operatora to jest takie optimum. Czy operatorzy GROMu mają podwójne specjalizacje? ppłk Krzysztof Przepiórka: Oczywiście tak. Każdy żołnierz potrafi przejąć zadanie innego operatora. Można przyjąć, że każdy z nich ma przynajmniej dwie specjalizacje, które ma opanowane po mistrzowsku. Poza tym komandosi pogłębiają swoją znajomość języków obcych oraz zdobywają dyplomy wyższych uczelni. W jednostce jest kilku doktorów, dwóch ma nawet habilitację. Mamy wielu psychologów, gdyż zrozumienie działania naszego umysłu jest niezmiernie ważne w tym zawodzie. Jak wygląda kwestia uzbrojenia w GROMie? Czy operatorzy mają dowolność w doborze sprzętu? ppłk Krzysztof Przepiórka: Każdy ma swoją ergonomię, i do tego dopasowuje sprzęt dostępny w jednostce. Jeden woli strzelać z H&K USP, inny z Waltera, trzeci z Glocka, czy Sig Sauera. Jeżeli takie egzemplarze są dostępne, to oczywiście może z nich korzystać, ponieważ jest mu to potrzebne do swojej ergonomii. Innymi słowy, łatwiej się mu tą bronią posługiwać. Ważna jest jedynie kwestia kompatybilności amunicji, by była ona zunifikowana. W ten sposób na polu walki żołnierze mogą w razie potrzeby wymienić się amunicją o tym samym kalibrze. GROM jest bardzo dobrze wyposażony, w uzbrojenie najwyższej klasy. Ponoć operatorzy nieraz sami dokupują sobie elementy wyposażenia według własnych preferencji. Czy to prawda? ppłk Krzysztof Przepiórka: Tak, to prawda. Każdy operator obserwuje nowinki pojawiające się w tym sektorze, i jeśli nie ma tego w magazynie, a jemu jest to niezbędne, to nie ma problemu, aby to sobie zakupił i z tego korzystał. Takie praktyki nie zdarzają się tylko w GROMie. W pierwszym Pułku Komandosów z Lublińca żołnierze także kupują jakieś wyposażenie zgodne z ich potrzebami. Są to jednak ogólnie jednostkowe przypadki. Co znajduje się w standardowym rynsztunku operatora GROMu? ppłk Krzysztof Przepiórka: Hełm, noktowizor, kamizelka kuloodporna, radiostacja do komunikacji, broń główna i zapasowa. Wszystkie te elementy mogą być rozmieszczane tam, gdzie operatorowi jest wygodnie. Natomiast jedyną rzeczą, która zawsze musi znajdować się w tym samym miejscu u wszystkich członków oddziału to opatrunek osobisty. Chodzi oto, że gdy ktoś zostanie ranny, to nie można tracić czasu na szukanie podręcznej apteczki. Wszyscy wiemy, że u nas ten opatrunek znajduje się w jednym, określonym miejscu. Ile czasu potrzeba na osiągnięcie pełnej sprawności bojowej od chwili ogłoszenia alarmu? ppłk Krzysztof Przepiórka: Na pewno GROMowi czasu wystarczy. Na wszystko. Tak na poważnie, nie możemy mówić o gotowości bojowej, ponieważ każdy oddział ma swój harmonogram. Część osób ma wolne, inni są na szkoleniu, jeszcze inni biorą udział w misji. Można to zobrazować następująco: Żyjemy wszyscy w czterech alertach. Pokolorujmy je: zielony, żółty, pomarańczowy i czerwony. W zielonym odpoczywamy, "resetujemy się", leżymy plackiem na Karaibach, a piękne dziewczyny wachlują nas liśćmi palmy. Alert żółty jest wtedy, kiedy się szkolimy, uczymy, ogólnie pracujemy. Pomarańczowy następuje, kiedy zaczynają pojawiać się symptomy sytuacji kryzysowej. Jeszcze nic konkretnego się nie dzieje, ale nasza gotowość jest znacznie podniesiona. No i na końcu jest czerwony alert, następuje pełna gotowość bojowa, a naszym zadaniem staje się przełamanie kryzysu. To najczęściej trwa bardzo krótko, to są właśnie te operacje antyterrorystyczne. Po tym wszystkim wracamy do punktu wyjścia. Tutaj też pojawia się kwestia długości służby. Operator jednostki działa głównie w tych dwóch ostatnich alertach, i organizm człowieka oraz jego psychika nie daje takiej możliwości, aby ciągnąć to zbyt długo. Tężyzna fizyczna komandosów to jedno, ale także sfera psychiczna jest niezmiernie ważna. W tak specyficznym zawodzie operatorzy mierzą się z bardzo trudnymi zadaniami, i jakoś muszą sobie z tym radzić. Jak duże wsparcie jest potrzebne w tym zakresie? ppłk Krzysztof Przepiórka: Po to jest cały proces selekcyjny, który składa się nawet z kilkunastu etapów. Chodzi w nim o to, aby wyłuskać kandydatów posiadających właściwą psychikę i odporność na stres. Później, w trakcie ćwiczeń i misji ta psychika się hartuje, ale mamy już człowieka przygotowanego. Do GROMu nie trafiają "surowi" ludzie, którzy po misji wróciliby do domu ze stresem pourazowym pola walki. Nie zdarzyło się tak do tej pory. Oczywiście, nagromadzone wrażenia i napięcia psychiczne muszą mieć swoje ujście. Gdzieś człowiek musi się "zresetować". Po to są organizowane różne wydarzenia, spotkania, odpowiednio planowane są urlopy. Wsparcie psychologów wojskowych z jednostki jest też jak najbardziej dostępne. Nie znaczy to, że można uniknąć różnych rzeczy. Mamy tu przykład naszego szefa, generała Petelickiego. To jest tak, że przez całe życie niesiemy plecak, i często mamy pod górkę. I jeszcze jak do tego plecaka dokładamy kamienie, to żaden organizm tego nie wytrzyma, kiedyś może to nas przygnieść. Chodzi o to, żeby odcinać kupony od życia, czyli wykładać te kamienie i iść do przodu. Myślę, że tutaj generał wziął za dużo na siebie. To taka moja prywatna refleksja. O szkoleniu i selekcji Jakie trzeba spełniać warunki, aby dostać się do jednostki GROM? ppłk Krzysztof Przepiórka: Trzeba być przede wszystkim dobrze zmotywowanym. Trzeba mieć poukładane w głowie i wiedzieć, czego się chce. Przygotowywać się do selekcji należy mocno od strony mentalnej. Często ludzie przychodzą na selekcję, zakładają plecak, idą, a po chwili mówią, że już nie mogą. Ja zawsze wtedy mówiłem, że: "W trakcie konfliktów, II wojny światowej, czy na Bałkanach, to matki z dziećmi na rękach szły po kilkadziesiąt kilometrów. A Ty z plecakiem nie możesz?". Tak więc to kwestia mentalności i odpowiedniego zmotywowania. Żołnierz startujący w selekcji musi być żołnierzem zawodowym z przynajmniej kilkuletnią wysługą. W GROMie nie ma czasu na uczenie regulaminów i sposobu poprawnego oddawania honorów. Tu odbywa się już samo przygotowywanie do działania. Ważne jest też, aby start miał miejsce w okolicach trzydziestego roku życia. Dobrze jest też, aby kandydat miał już rodzinę. Wtedy zarysowuje się wyraźna granica między brawurą, a ryzykiem wkalkulowanym w zawód. Jeśli ktoś nie potrafi tego zrobić, to nie powinien zostać żołnierzem. Młody chłopak, naładowany testosteronem, z założeniem "idę, będę strzelał, pojadę sobie na wojenkę, trochę pieniędzy zarobię, i przeżyję przygodę", to nie jest żołnierz. Trzeba zdawać sobie sprawę z niebezpieczeństwa, właściwie oceniać sytuację. Po to potrzebna jest selekcja, aby wybrać odpowiednie osoby. Oczywiście należy być sprawnym fizycznie. Celowo zostawiam ten aspekt na sam koniec. To jest tak, że jeśli ktoś wyraźnie odstaje od reszty grupy, to ona sama go wyeliminuje. W jednostce nie organizuje się zajęć fizycznych i nigdy się tego nie robiło. O to trzeba dbać samemu, to jest w końcu narzędzie pracy. O tym się nawet nie powinno mówić. Za moimi plecami muszę mieć kogoś, na kim polegam i w pełni mu ufam. Ktoś, kto mnie nie zawiedzie. Zespół to jest taka pięść, która uderza. Nie ma "gwiazd", zespół to jest jedność. A kto z tego zespołu wystaje, to proszę sobie z tej zaciśniętej pięści wyobrazić środkowy wyciągnięty palec. Jak wygląda szkolenie w GROMie? ppłk Krzysztof Przepiórka: Po selekcji rozpoczyna się dziewięciomiesięczne szkolenie podstawowe. Poszczególni członkowie grupy szturmowej mają różne kursy w zależności od specjalizacji, a na samym końcu się to wszystko scala. Na końcu tego okresu stają się oni pełnoprawnymi żołnierzami jednostki. Oczywiście po tym szkolenie przebiega przez cały czas. Nie można sobie odpuścić. Przez cały okres służby odbywają się kursy, ćwiczenia, wymiana wiedzy i doświadczeń. Współpracujemy z innymi jednostkami z całego świata, i na podstawie tego co się zdarzyło dopasowuje się taktykę, technikę działania, żeby być przynajmniej dwa kroki przed terrorystami. Jak wygląda kwestia walki wręcz? Czy jest to autorska technika, czy też wykorzystywany jest jakiś znany system tj. Krav Maga? ppłk Krzysztof Przepiórka: W tym temacie jest dużo mitów. Pamiętajmy, że jak operator dopuści przeciwnika na odległość bliższą niż wyciągnięta ręka to jest po nim. Tam gdzie ludzi kupa, tam i komandos dupa. To nie są cyborgi. Można natrafić na wroga o posturze Andrzeja Gołoty, który na dodatek jest świetnie wyszkolonym bokserem, i zapewne każdego z nas szybko by załatwił. Ale zawsze te nasze 9 milimetrów będzie szybsze od jego ciosu. Oczywiście, każdy trenuje, ponieważ zdarzają się różne sytuacje, ale wchodząc do działania nie będziemy naparzać się rękoma, czy stosować chwyty judo. Nie po to trenuje się taktykę z użyciem broni, aby wdawać się potem w bijatykę. Ujmę to jednak tak: Żołnierz GROMu umie się obronić. Ile szacunkowo kosztuje wyszkolenie jednego operatora GROMu, czy jednostki specjalnej? ppłk Krzysztof Przepiórka: W skali całej służby jest to kilkadziesiąt milionów złotych. Licząc na osobę. O Medal of Honor: Warfighter i grach wideo Gra Pan w gry komputerowe? ppłk Krzysztof Przepiórka: Nie. To nie moje pokolenie, prędzej to pokolenie moich synów. Ale osobiście nie mam nic przeciwko grom. Znakomita większość młodych ludzi gra, i nie widzę w tym nic zdrożnego Czy w szkoleniu operatorów GROM wykorzystuje się gry wideo, lub symulatory? ppłk Krzysztof Przepiórka: Na pewno tak, na przykład w szkoleniu strzeleckim. Nie polega to jednak na trzymaniu myszki, czy innego kontrolera. Jest to zdecydowanie bardziej zaawansowana technologia. Pokazaliśmy pułkownikowi Przepiórce kilka fragmentów gry Medal of Honor: Warfighter. Znalazły się tam sekwencje wchodzenia do pomieszczeń, pierwsza misja i scena osłaniania szturmu przez śmigłowce. Pokazane sekwencje są typowymi elementami widzianymi we współczesnych grach akcji, często sygnowanych rzeczywistymi nazwami jednostek specjalnych. Jak pan to odbiera? ppłk Krzysztof Przepiórka: W każdej grze widać trochę Hollywood. Natomiast komendy są wydawane prawidłowo, w większości takich sytuacji odbywa się to wizualnie – porozumiewamy się znakami. Kiedy jesteśmy w ferworze walki, kiedy do człowieka napływa bardzo dużo informacji, dobrze jest uzupełnić sygnał werbalnie. Akcja i broń – tak, z taktyką, na podstawie tych fragmentów... Nie umiem tego ocenić właściwie – raz, że nie gram w gry, a dwa, że to za mało, by cokolwiek z tego wyciągnąć. Natomiast dobrze prezentuje się to dla młodego człowieka. Tu też ważna rzecz, żebyśmy nie wylali dziecka z kąpielą. Jeżeli w pracach nad grą uczestniczyli konsultanci z jednostek specjalnych, to oni wiedzą co mogą powiedzieć, żeby terroryści nie wykorzystali takiej taktyki. W rzeczywistości nie do końca tak to będzie wyglądało, żebyśmy nie dali pożywki bandziorom. Czy w niektórych akcjach, gdy dochodzi do tego typu zamieszania, nie opłacałoby się bardziej wysłać drona? ppłk Krzysztof Przepiórka: Trzeba pamiętać, że jednostki specjalne są używane na styku z ludnością cywilną. To ma być to chirurgiczne cięcie. Jeżeli zrobilibyśmy totalny Armagedon bez użycia sił specjalnych, mogliby zginąć cywile. Ale czy było to tym chirurgicznym cięciem? ppłk Krzysztof Przepiórka: Powtarzam, to jest tylko gra – to nie ma nic wspólnego, tu musi być dramaturgia. Nikt by jej nie kupił w innym przypadku. Uważam, że gra i Hollywood rządzą się swoimi prawami. Ostatnio mieliśmy premierę nowego filmu o Jamesie Bondzie – co to miało wspólnego z działalnością agentów? Nic. Poza terminami, które były używane, ale stanowi to może 5% działalności. Pozostałe 95% to czyste Hollywood. Pierwsza sekwencja, którą pan widział, to przebijanie się przez drzwi. Jak można ocenić takie sceny? ppłk Krzysztof Przepiórka: Nie będziemy o tym rozmawiać. Nawet nie pytajcie mnie o taktykę. Na pewno dało się jednak zauważyć spowolnienie czasu, gdy drzwi zostały sforsowane. Czy w rzeczywistości taki operator ma świadomość lekkiego "zwolnienia czasu"? ppłk Krzysztof Przepiórka: Operator nie odczuwa "zwolnienia czasu", wszystko dzieje się bardzo szybko. Dobra była sekwencja zaskoczenia. Zanim wejdziemy do rejonu działania, żeby osiągnąć sukces, musimy mieć ten element. Bez zaskoczenia jest dupa, nie ma o czym gadać. Jak wyglądają "misje oczekujące", gdzie żołnierze godzinami obserwują cel, zanim podejmą działania? Widzieliśmy, że główny bohater spędza na tym osiemnaście godzin, zanim oddał strzał. Normalnie zostałby podmieniony? ppłk Krzysztof Przepiórka: To jest decyzja dowódcy, on ocenia możliwości swoich żołnierzy. Do każdego zadania są przygotowani ludzie. On wie, że – przykładowo – ten człowiek może funkcjonować tyle, a ja mam rezerwy takie. To jest kwestia dowodzenia i elastycznego podejścia. Nie można wystawić człowieka, bo nie wykona on zadania. Po 24 godzinach będzie problem. Żołnierz ma wiele obowiązków, ale ma jedno niezbywalne prawo: być dobrze dowodzonym. A co ze sceną ostrzału wprost z helikoptera wioski pełnej terrorystów. Znalazłoby to normalnie zastosowanie? ppłk Krzysztof Przepiórka: Często używane są śmigłowce. Nawet w przekazach internetowych można, na YouTube’ie, możemy sobie pooglądać, jak działają Apache, Cobry czy te małe śmigłowce, w których są załogi sił specjalnych (Little Bird – przyp. Red.). Oni są uzbrojeni, nawet snajperzy strzelają w takich warunkach. Żołnierze są uzbrojeni w działka wielolufowe, Vulcany i tak dalej. Spełniają rolę takiego czołgu, który jest na górze i prowadzi ostrzał. Wspomnieliśmy już, że unikana jest walka w zwarciu, ale jak ocenić można użycie narzędzia, który w grze wymieniane jest jako Tomahawk? ppłk Krzysztof Przepiórka: To nie był Tomahawk. Jest sekcja ciężka i lekka. Ciężka ma na wyposażeniu taką rzecz, jak Chuligan. To jest łom z różnymi zakończeniami – można drzwi podważyć, wyrąbać. Wejścia do pomieszczenia mogą być różne, czy to metodą wybuchową, czy przestrzeliwując zamki lub zawiasy. Albo używać tego typu narzędzi. W grach pojawia się trend, gdzie główne postaci coraz częściej posiadają łuk (lub kuszę). Jak odnosi się pan do tego typu rozwiązania i jego przydatności? ppłk Krzysztof Przepiórka: To chyba z Rambo jest wzięte... Myślę, że nie. To jest cicha broń, ale nieprecyzyjna, cokolwiek by o niej powiedzieć. Może z kuszami jest łatwiej, ale od tego są tłumiki, by wyciszyć całą akcję. Więc nie, nie jestem zwolennikiem łuków. Ale proszę bardzo... W rozgrywkach sieciowych różnych gier gracze mają możliwość wcielania się w odmienne frakcje, przez co często do rywalizacji między sobą stają jednostki specjalne. Jak można to ocenić? ppłk Krzysztof Przepiórka: Fajnie, ze w takiej grze znalazł się żołnierz GROM-u. Dla młodego człowieka potrzebny jest bohater. Cały czas miał SAS, Delta Force czy Navy Seals, a my potrzebujemy takich postaci. W taką produkcję grają setki czy tysiące ludzi, młodych, którzy mają w końcu swojego bohatera, GROM-owca. I dobrze. My tak naprawdę patriotyzmu uczyliśmy się na Stawce większej niż życie, czy Czterech pancernych i psie. Moje pokolenie przynajmniej. Teraz wchodzi Misja Afganistan. Mam nadzieję, że będziemy się mieli na czym wzorować, będziemy mieli swoich bohaterów. O Fundacji Czym zajmuje się Fundacja Byłych Żołnierzy Jednostek Specjalnych Po co została powołana do życia? ppłk Krzysztof Przepiórka: Fundacja powstała w 1997 roku. W połowie lat dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku, decyzją szefa Sztabu Generalnego zostały zlikwidowane jednostki specjalne. Wtedy tak naprawdę w Wojsku Polskim został jedynie Pułk Specjalny z Lublińca, GROM i Formoza. Pomysłem założycieli fundacji było zagospodarowanie w jakiś sposób tych zawodowych żołnierzy, którzy odeszli. Aby mieli jakąś swoją organizację. A mówimy tu o kilkuset osobach, z których część przeszła do cywila, inni zostali przeniesieni do rożnych jednostek niezwiązanych z działaniami specjalnymi. Stąd też koncepcja powołania do życia organizacji skupiających tych wszystkich "specjalsów". Po części się to udało, choć szło to z pewnymi oporami, acz teraz na naszych zajęciach i spotkaniach, które organizujemy jest coraz więcej ludzi z tych jednostek. Fundacja nie skupia tylko i wyłącznie byłych operatorów GROMu, ale też byłych żołnierzy innych polskich jednostek specjalnych. W jednym z wywiadów, poprzedni prezes Fundacji wspomniał, że jednym z powodów powołania organizacji było zapobieganie "przechwytywaniu ex-komandosów przez grupy przestępcze, które zatrudniają ich w roli instruktorów". Jak aktualnie wygląda sytuacja? ppłk Krzysztof Przepiórka: Mój świętej pamięci przyjaciel Leszek Drewniak trochę na wyrost powiedział o tej przestępczości zorganizowanej. Nie znam żadnego żołnierza GROMu, czy byłego żołnierza, który przeszedłby na "ciemną stronę mocy". Wynika to z procesu selekcyjnego, a także – nie chcę tego nazywać patetycznie – patriotyzmu, ale takiego autentycznego, gdzie nikt nie myślał o tym aby przejść do grup przestępczych. Problemem jest to, że nie ma w Polsce systemu, który by zagwarantował ludziom posiadającym unikatową wiedzę zagospodarowanie ich umiejętności. Wydaje się, że jesteśmy bardzo bogatym krajem, bo ja na przykład, kiedy wkładam w kogoś pieniądze, to chciałbym je odzyskać. Tak powinno robić państwo polskie. Taka sytuacja nie dotyczy tylko "specjalsów", ale też pilotów, gdzie ładuje się miliony złotych, a w skali globalnej całe miliardy, i jakoś nie potrafimy tego odzyskać. Szkoda. Czym zajmuje się Fundacja? W jaki sposób zagospodarowywana jest unikatowa wiedza byłych komandosów? ppłk Krzysztof Przepiórka: Przede wszystkim prowadzimy szkolenia z zakresu bezpieczeństwa na przykład dla banków, dla rożnych placówek i firm. Mają one także walor edukacyjny. Robimy też audyty systemów bezpieczeństwa w przedsiębiorstwach od technicznego zabezpieczenia obiektów po ochronę fizyczną. Dziękujemy za rozmowę. ppłk Krzysztof Przepiórka: Dziękuję bardzo. *** Dodatkowe pytania i odpowiedzi przeczytacie w wywiadzie opublikowanym w Magazynie GAMER. Publicystyka 15 października 2012, 16:00 autor: "Redakcja Były żołnierz elitarniej jednostki GROM o kryptonimie Vinci odpowiada na Wasze pytania związane ze służbą oraz jego rolą w przygotowaniu gry Medal of Honor: Warfighter. Kilka tygodni temu mieliście okazję zadać pytania byłemu żołnierzowi elitarnej jednostki GROM, który jest konsultantem pracującym przy grze Medal of Honor: Warfighter. Dziś możemy zaprezentować jego odpowiedzi, a autorzy wybranych pytań otrzymają od firmy Electronic Arts Polska koszulki z motywem z gry. Dlaczego wybrał Pan pseudonim „Vinci”? Czy może nadali go Panu koledzy z jednostki? [mannan] Pseudonim „Vinci” został mi nadany przez przywódcę jednego z plemion afrykańskich podczas misji w Czadzie, gdzie mając do dyspozycji jedynie wykałaczkę oraz kartę kredytową, zbudowałem prymitywny śmigłowiec... A mówiąc poważnie, ksywkę tę wymyślił dla mnie jeden z dziennikarzy, w czasie mojej podróży do Los Angeles, do studia Danger Close. W jednostce posługiwałem się innym pseudonimem, ale nie chcę go ujawniać. Domyślam się, że ta cała otoczka tajemniczości wokół mojej osoby może wydać ci się dziwna. „Gość przesadza, trzeba mu zamazywać twarz, zniekształcać głos, a przecież jest już na emeryturze... A poza tym personalia innych operatorów GROM-u są znane”. To prawda, ale ja w żaden sposób nie chcę wiązać się z mediami. Bardzo cenię sobie prywatność, dlatego też hołduję zasadzie naszej jednostki „... z ciszy i ciemności...”, tak więc – chcę pozostać w ukryciu. Na okładce polskiej edycji Medal of Honor: Warfighter widzimy żołnierza z naszywką Polski Walczącej na lewym ramieniu, GROM zaś znany jest z naszywek z orłem i napisem „cichociemny”. Czy mógłby pan wyjaśnić, jak w końcu wygląda poprawny mundur gromowca? A może każdy może mieć naszywki według upodobań? [Predator] Tym żołnierzem z okładki jestem właśnie ja, więc postaram się to wyjaśnić, bo wiem, że wzbudziło to wielkie emocje. Jak wiesz, patronami JW GROM są cichociemni. Spotykamy się z nimi każdego roku (niestety, jest ich coraz mniej), ale to wielki zaszczyt i honor mieć cichociemnych za swoich mistrzów. Zarówno ja, jak i moi koledzy darzymy ich ogromnym szacunkiem. To, co zrobili dla Polski, zasługuje bowiem na najwyższe uznanie i podziw. W jednostce GROM żywa jest także legenda powstania warszawskiego i bohaterstwa powstańców, dlatego też w hołdzie dla nich zaczęliśmy nosić znak Polski Walczącej. Nie jest to jednak oficjalna naszywka – fakt, że ją nosimy wynika z wielkiego szacunku dla cichociemnych. Ponadto, jak wiesz, jednostka GROM jest wizytówką Rzeczypospolitej. W różnych miejscach na świecie, w czasie rozmów z operatorami topowych jednostek specjalnych, naszywka Polski Walczącej wzbudza olbrzymie zainteresowanie. „Co to jest?” – pytają. Opowiadamy wtedy o naszej historii, o cichociemnych, o powstaniu warszawskim. Noszenie tej naszywki jest więc też wyrazem naszego patriotyzmu. Tak samo było w Los Angeles, kiedy w studiu robiliśmy materiały zdjęciowe do polskiej okładki gry. Wiele rozmawiałem wtedy z ludźmi z Electronic Arts Polska o jednostce i wspólnie z setek powstałych wtedy zdjęć wybraliśmy to, na którym najlepiej widać znaczek PW. Kto wie – być może ktoś z młodszych graczy dzięki temu zainteresuje się historią? Jak długo przygotowywał się Pan do służby w GROM-ie? Chodzi o aspekty fizyczne, bo podobno komandosa można wyszkolić fizycznie, ale nie psychicznie. Co Pan o tym sądzi? [Nomad1] Mam wrażenie, że robiłem to przez całe życie, nie zdając sobie nawet z tego sprawy. Jako dzieciak bawiłem się w żołnierzy z kolegami na podwórku (wtedy nie było jeszcze gier komputerowych). Zawsze lubiłem chodzić po górach, zaczytywałem się też w książkach o prawdziwych, twardych facetach – i nie mam tu na myśli wyłącznie książek wojennych. Wychowywałem się w miejscu, gdzie byli fajni ludzie z ciekawymi pomysłami i gdzie naprawdę ważne było, by trzymać się razem i honorowo postępować w trudnych (jak nam się wtedy wydawało) sytuacjach. W szkole średniej miałem też świetnego nauczyciela polskiego, który rozbudził we mnie poczucie, że należy spełniać swoje marzenia i że nie ma rzeczy niemożliwych. Byłem też wielkim entuzjastą sportu, a tam, jak wiadomo, ból i pot są na porządku dziennym. Zdjęcie z akcji promocyjnej Operacja Warfighter, źródło: Electronic Arts Polska. Płakałem tylko wtedy, gdy byłem na misji i kiedy trumny z poległymi żołnierzami polskimi oraz wojsk koalicji były z ceremoniałem wojskowym wnoszone do samolotów. Nigdy więcej. I nigdy się nie poddałem. Żołnierze GROM-u nie szkolą się po to, żeby przegrywać. Uczymy się walczyć po to, żeby zwyciężać – mówi Krzysztof Puwalski, były oficer GROM, autor książki „Operator 594”.Kto to jest operator?To żołnierz jednostki specjalnej, który po selekcji, kursie podstawowym oraz kursach specjalistycznych trafia do Zespołu Bojowego, obejmując w nim określoną funkcję. Ja pełniłem w GROM-ie różne funkcje. Byłem między innymi breacherem, czyli operatorem pirotechnikiem, który odpowiadał między innymi za otwieranie miejsc zamkniętych – wszelkich drzwi, okien, ścian, podczas szturmu na obiekt. Innymi słowy moim zadaniem było robienie przejść dla sekcji książce „Operator 594” przedstawiasz własną historię. Nie dość, że czyta się ją wspaniale, to człowiek od razu ma ochotę się sprawdzić. Przebiec 10 kilometrów w czasie krótszym niż pół godziny, skoczyć ze spadochronem, albo stoczyć jakąś bitwę. Wybrałam 10-kilometrowy bieg i przyznam, że nigdy wcześniej nie biegło mi się lepiej. Twoja książka może być inspiracją nie tylko dla mężczyzn, ale też dla Wspaniale to 22 lata w siłach specjalnych, w tym 12 lat w GROM. Jak oceniasz ten czas?Gdybym miał określić go jednym zdaniem, powiedziałbym, że było to spełnienie moich marzeń. Zrealizowałem wszystkie moje życiowe pasje; a kolejne pojawiały się albo odkrywałem je w sobie, gdy w moim życiu otwierały się nowe drzwi. Tak było ze strzelectwem czy ze spadochroniarstwem – uwielbiałem skoki spadochronowe; kochałem tę prędkość opadania, zanim jeszcze otworzy się czasza spadochronu. Przyjemność sprawiała mi jazda motorem crossowym. Pociągały mnie wszystkie te dyscypliny, które dawały mi adrenalinę. Ale też zupełnie niespodziewanie odkryłem, jak wiele przyjemności sprawiają mi umiejętności komunikacyjne, które rozwinąłem po odejściu z zespołu bojowego. Trafiłem wówczas do grupy rozpoznania taktycznego, okazało się, że świetnie czułem się w działaniach zbliżonych do dojdziemy do tego, w jaki sposób trafiłeś do GROM-u, cofnijmy się do niewielkiej miejscowości Zbójno, w której przeżyłeś dzieciństwo i mówiąc, na przełomie lat 80. i 90. w takich małych miejscowościach nie było co robić. Szaro kojarzą mi się tamte lata. W sklepach pustki; ocet i chleb, a i to nie zawsze. Odkryłem wtedy wiejską bibliotekę. Kolorowe książki, fajne czasopisma. To był świat, który mnie pochłonął. Cały wolny czas spędzałem wtedy w tamtym razu w tej wiejskiej bibliotece zobaczyłeś czasopismo „Żołnierz Polski”, a na okładce zdjęcie komandosa w bordowym zdjęcie rozpaliło we mnie wielkie pragnienie. Pomyślałem, że ja też chcę być komandosem. Od tego się zaczęło. Myślałem o tym bez przerwy. Nawet rysunki z tamtego okresu, a całkiem nieźle wtedy rysowałem, zwłaszcza rycerzy czy wojowników, przedstawiały mnie – dorosłego już faceta jako że miałeś cel i myślałeś o tym celu jako czymś, co już się dokonało, już się wydarzyło. Dziś takich praktyk uczą nowocześni trenerzy rozwoju osobistego, psychologowie. Skąd wiedziałeś o tym, będąc dzieckiem?Nie wiedziałem. Tak jak do dziś nie wiem, skąd się wzięło we mnie to jasne przekonanie, kim będę. Wyobrażałem sobie siebie już w czasie uosabiał te ideały, które były Ci bliskie. Może dlatego, że miałeś bazę. Tą bazą była Twoja rodzina – bardzo ciekawie piszesz o silnych i wytrwałych dziadkach, o mądrych rodzicach, zaradnej siostrze i zasadach, jakie Ci było dla mnie bardzo ważne. Historie moich dziadków, ale też jeszcze wcześniej pradziadków, z których jeden walczył u boku Piłsudskiego, służąc w Legionach; drugi 5 lat spędził w carskim wojsku na Syberii, a po powrocie do domu, w wieku trzydziestu kilku lat zmarł, wyczerpany. Moja mama, bardzo silna kobieta, pokazała mi, że w życiu liczy się to, aby żyć dla innych, nie tylko dla siebie. Kiedy dziś patrzę na drogę mojego życia, myślę sobie, że to jej spojrzenie odcisnęło na mnie największy ślad. Z kolei ojciec – bardzo honorowy człowiek; honor stawiał zawsze na pierwszym miejscu. Bardzo mi to imponowało. Słowem - mam powody do młodości nie byłeś ideałem. Ciągle jakieś bijatyki. Co takiego jest w pokrwiawionych twarzach, poszarpanych ubraniach, bliznach, ranach?W czasie, kiedy byłem nastolatkiem, w wieku 16-17 lat, my, chłopaki, mieliśmy swoje małe ojczyzny – były nimi nasze małe miejscowości. Gdy jechaliśmy na jakąś imprezę do sąsiedniej wsi i ktoś z naszej ekipy został skrzywdzony, to stawało się powodem do walki i w takich walkach wielokrotnie brałem udział. Takie były czasy, że ostro się przyszły ostre czasy w wojsku. Przy okazji – jak się czyści lustro żyletką do golenia?(Śmiech). Kiedy trafiłem do wojska, byłem strasznym bałaganiarzem. Jednostka podzielona była na rejony, każdy młody żołnierz miał przydzielony swój rejon do sprzątania. Wiadomo, że dla młodych były to najgorsze rejony, na przykład toalety. Sprzątnąłem raz toaletę, ale widocznie sprzątnąłem ją tak sobie, bo podoficer dyżurny kazał mi ją sprzątać do rana za pomocą zwykłej żyletki. Tą żyletką musiałem wyskrobać każdy brudek, łącznie z brudem na kształtowało się wtedy w wojsku charakter przyszłego żołnierza zawodowego?Dzisiaj często krytykuje się te stare metody, których używało się kiedyś.„Ciągle w pędzie, ciągle biegiem” – piszesz w ciągle krzyk. Albo dostawało się stary sprzęt, strasznie niewygodny, który uwierał w każdym możliwym miejscu ciała. Tylko że kiedy oglądam filmy o amerykańskich siłach specjalnych, na przykład Navy SEALs, to tego rodzaju metody ciągle u nich funkcjonują. Kiedy do armii przychodzi młody chłopak czy dziewczyna, chodzi o to, aby kompletnie zburzyć ich wyobrażenia i po to aplikuje się im właśnie coś takiego. Jeśli wytrzymają – to dopiero wtedy można ich na nowo budować jako żołnierzy. W GROM-ie też tak było; kurs podstawowy burzył dotychczasowe przekonania adeptów i budował je od nowa. Nie wiem, czy dziś jeszcze szkoli się żołnierzy w ten nie wiem. Ale fascynująco piszesz o morderczych treningach, jakich treningi, brudne mundury, wyciągane z zapyziałej piwnicy. Ale pamiętam, również jak byłem wtedy dumny, że mogłem ten mundur to był mundur żołnierza z Lublińca?To był mundur wojsk powietrzno-desantowych, z lat 90., tak zwany plastycznie i emocjonalnie opisujesz swoją pierwszą selekcję i wysiłek, jaki trzeba było włożyć w marszobieg z pełnym oporządzeniem na dystansie 60 kilometrów. 10 lat później jesteś w Bieszczadach na kolejnej selekcji, już do GROM-u. Czym te dwie selekcje się od siebie różniły?Do tej pierwszej selekcji byłem kompletnie nieprzygotowany. Miałem za małe buty, niewygodny mundur, siermiężne wyposażenie, że aż trudno to sobie wyobrazić, które uwierało przy każdym kroku. Ale miałem w sobie takie zaparcie, taką determinację, że po prostu biegłem, nie bardzo nawet wiedząc, dokąd biegnę. To był morderczy bieg. Pamiętam, że kiedy dobiegłem do mety, na szczyt wzniesienia, okazało się, że to nie jest koniec, bo trzeba jeszcze odpowiadać na pytania. Byłem jak w transie. Jedno z pytań pamiętam do dziś. Brzmiało: „Czy poświęciłbyś swoją rodzinę dla wykonania zadania?”Poświęciłbyś?To było straszne pytanie. Nie wiedziałem, co mam odpowiedzieć. W końcu odpowiedziałem: „Nie”. Pomyślałem, że odpowiem, jak czuję, nawet gdybym miał przez to odpaść z odpadłeś. A selekcja w Bieszczadach?Podczas tamtej pierwszej selekcji byłem jeszcze chłopakiem. Podczas selekcji do GROM-u byłem już ukształtowanym mężczyzną, z doświadczeniem. Już po wyczerpujących szkoleniach w jednostce w Lublińcu, już po misji w Iraku. Ale selekcja do GROM-u i tak była niewyobrażalnie, potwornie ciężka. Trwała 6 dni, prócz egzaminów sprawnościowych, wysokościowych i testów psychologicznych. 6 dni walki z samym sobą. Las, noc, zima. Kompas, latareczka i mapa. Idziesz i nie wiesz, czy dobrze idziesz. Masz tylko swoją głowę, umysł i psychikę, która podpowiada ci różne rzeczy. I musisz sobie samemu trafiłeś do GROM-u, o czym jeszcze porozmawiamy, to zdarzyło się całe mnóstwo innych sytuacji i zadań specjalnych, które otrzymywałeś, służąc w jednostce w Lublińcu. Ciekawym było porwanie, jakiego musiałeś dokonać i uczyniłeś to, grając rolę księdza. Jak to było?Nie chcę zbyt wiele zdradzać, bo dokładnie opisałem to w książce…… ale to jest taka porywająca historia!Zadania w latach 90. w jednostkach specjalnych były zupełnie innego rodzaju niż dzisiaj. Nie mieliśmy takich sztywnych procedur. Dziś wszystko jest poukładane; każde zadanie ma swoje procedury, żeby wiadomo było co i jak zrobić. Oczywiście zawsze zostaje element kreatywności, bo bez tego zadanie nie zostałoby wykonane, ale w tamtym czasie, mam wrażenie, mieliśmy dużo więcej swobody. Dziś spotykam się z krytyką tamtych lat, że wtedy był bałagan, ale ja patrzę na to inaczej. Kiedy otrzymałem zadanie porwania człowieka z jego domu, dostałem tylko jego zdjęcie i współrzędne miejsca zamieszkania; nic więcej. I termin, kiedy mam to zrobić – określony dzień, ale bez wyszczególnienia, czy ma to być rano, czy po południu. O tym sam miałem zdecydować, podobnie, jak miałem wybrać, w jaki sposób to zrobię. Takie nietypowe zadania wymuszały na nas kreatywne myślenie. Dzięki temu, że na kompanii znalazła się sutanna, bo brat jednego z kolegów był zakonnikiem, mogłem wcielić się w księdza. Nie będę opowiadać szczegółów, bo myślę, że warto samemu o tym przeczytać, ale kiedy wszedłem do domu człowieka, którego miałem porwać, zrobiłem oszałamiające wrażenie na jego żonie, która natychmiast mnie – jako osobie duchownej – zaufała. I o to właśnie chodzi – żeby nie ufać nowym rozdziałem w Twoim życiu był 2003 rok i wojna w Iraku, kiedy uratowałeś życie generała Andrzeja Tyszkiewicza, dosłownie wynosząc go ze strefy śmierci w wiele lat w ogóle o tym nie mówiłem. Po prostu wykonałem swoją robotę – moim zadaniem była ochrona generała. Ale uwierz mi, on mógł w jednej sekundzie zginąć. Wyobraź sobie – wchodzimy w strefę, gdzie wcześniej ginie pułkownik amerykański i dwóch jego żołnierzy. Zaczyna się potężna ofensywa przyjechało mnóstwo amerykańskiego wojska. W ostatniej sekundzie wyprowadziłem generała ze strefy śmierci, o czym on nawet nie zdawał sobie generała do był teamwork z moim kolegą „Zwierzakiem”. On zauważył coś niepokojącego, przekazał mi informację, że w oknach budynku pojawili się mężczyźni z wycelowaną w nas bronią. Błyskawicznie oceniłem sytuację i wiedziałem, że muszę zrobić to teraz. I wrzuciłem generała do samochodu. Szybka decyzja uratowała mu tu takie powiedzenie, że przyjście na czas może oznaczać, że przyszedłeś za było powiedzenie jednego ze snajperów z GROM-u, „Dziadka” – jeśli jesteś na czas, to oznacza, że już jesteś to sobie do serca. Dlaczego starałeś się o przyjęcie do GROM-u? Dlaczego Ci na tym zależało? Przecież byłeś już tym wymarzonym w jednostce w Lublińcu byliśmy naprawdę nieźle wyszkoleni. Ale w Iraku spotkałem dwóch żołnierzy GROM-u, „Navala” i „Janka”. Spędziłem z nimi pięć dni. Obserwowałem ich. Widziałem, jak się poruszają z bronią, co sobą reprezentują. Byli imponujący. Dla mnie to był top. Wtedy postanowiłem, że ja też chcę, że muszę się dostać do przyszła jesień 2004 do GROM-u. To był mój główny cel. Przygotowania do niej trwały długo wcześniej. A potem walka o każdą sekundę, o każde podciągnięcie, o zwycięstwo na opis tej selekcji jest naprawdę niesamowity. Morderczy wysiłek. Ostatnie metry. Walka do końca. Zdobywanie szczytu na czworakach. I konkluzja, która ma moc budzenia świadomości: „Dopóki oddychasz, możesz wszystko”. Wtedy to poczułeś?Dokładnie. Pamiętam, jak biegłem wówczas te 3 tysiące metrów. Biegałem nieźle, byłem wysportowany, wytrzymały, ale kiedy zszedłem z maty, z sali walki wręcz i stanąłem na bieżni, to naprawdę uginały mi się nogi. To było najgorsze 3 tysiące metrów w moim życiu, które musiałem pokonać. Walczyłem o każdą sekundę, bo wiedziałem jedno: musiałem się zmieścić w 12 minutach. Wcześniej to nie było dla mnie jakieś wielkie wyzwanie. Ale wtedy książce cały czas pokazujesz, że sam sobie podnosisz poprzeczkę. Nie przestajesz na tym, co zdobyłeś, idziesz wyżej, zmieniasz miejsca, zmieniasz dekoracje i nagle jest ośrodek Bystre w Baligrodzie, skąd wyruszasz po kolejne swoje zaliczeniu wspinaczki na drabince speleo w Warszawie, otrzymaliśmy tabliczki z numerami i współrzędne, zgodnie z którymi mieliśmy zjawić się w danym miejscu następnego dnia. Wsiedliśmy, do naszych prywatnych samochodów i całą noc jechaliśmy się na wzruszeniem czytałam, kiedy już po selekcji instruktorzy zaprosili was na grilla. Wtedy to oni nalewali wam grochówkę, to oni otwierali wam piwo. Bardzo symboliczny byłem wtedy wzruszony. Nigdy wcześniej nie spotkałem się z tym, żeby instruktorzy, którzy przez sześć dni nas „dojeżdżali”, to ostatniego dnia, kiedy okazało się, że nie odpadliśmy, że jesteśmy już po rozmowach z dowódcą jednostki, zapraszają nas na grilla, przyjmują z honorami i nagle jesteśmy dla nich równorzędnymi partnerami, kumplami. Podchodzą do nas, rozmawiają, śmiejemy się. A wraz z tym wszystkim odczuwamy ich wielki do nas szacunek. Pomyślałem sobie: „Kurczę, jestem właśnie w tym miejscu, w którym chciałem być”. To było niewiarygodne uczycie. Później, kiedy byłem już w zespole bojowym i sam jeździłem na selekcje jako instruktor, zachowywałem się identycznie wobec tych, którzy przeszli selekcję, jak tamci instruktorzy wobec mnie. Taki był zwyczaj w GROM-ie. Ale też z wielkim szacunkiem traktowaliśmy i te osoby, które odpadły podczas selekcji. Tak było, tak jest i mam nadzieję, że tak naprawdę poczułeś się jak agent 007? Był taki moment w Twoim zawodowym życiu?Tak się poczułem, będąc już w zespole bojowym, podczas ćwiczeń. To było coś wspaniałego. Ćwiczenia były wspaniale zaplanowane, świetnie ułożone, współpracowaliśmy z różnymi służbami. Czułem się pełną gębą agentem 007 (Śmiech).Tak opisujesz swoje doświadczenia, że wygląda, jakbyś szedł jak burza: kolejne poprzeczki, kolejne zadania, żadnej przegranej, same zwycięstwa. Nie miałeś takiego momentu, kiedy pękłeś, nie wytrzymałeś, kiedy pociekły ci łzy?Płakałem tylko wtedy, gdy byłem na misji i kiedy trumny z poległymi żołnierzami polskimi oraz wojsk koalicji, były z ceremoniałem wojskowym wnoszone do samolotów. Nigdy więcej. I nigdy się nie poddałem. Żołnierze GROM-u nie szkolą się po to, żeby przegrywać. Uczymy się walczyć po to, żeby w GROM-ie selekcja nigdy się nie kończy?Właśnie. Praca trwa cały czas. Cały czas pracujemy nad sobą. Może to górnolotnie brzmi, ale wcale takie nie jest. Współpracując ze sobą, musimy sobie ufać. Pomagać sobie nawzajem. Pilnować się. Jeżeli ktoś zaczyna odstawać – sam podejmuje decyzję o szkołę oficerską. Masz dwa dyplomy, z WSP w Częstochowie i SGH w Warszawie. Jesteś instruktorem technik antyterrorystycznych, spadochroniarzem, instruktorem strzelectwa, wspinaczki, samoobrony, specjalistą komunikacji neurolingwistycznej. A to tylko część Twoich umiejętności. Ciekawa jestem, które z nich Ty sam cenisz najbardziej?Umiejętności komunikacyjne są dla mnie ekstremalnie ważne. Prowadząc szkolenia, widzę, że potrafię nauczyć czegoś w bardzo krótkim czasie. Potrafię przekazywać trudne informacje w sposób prosty, łatwo na początku naszej rozmowy, że Twoja książka jest inspiracją tak samo dla mężczyzn, jak i kobiet, ale dla kobiet masz coś specjalnego. Okazało się, że posiadłeś wiedzę, jak dopasować kobiecie perfumy. Sztuki dopasowania zapachu do konkretnej kobiety nauczył Cię nieżyjący już ambasador Ryszard była magiczna chwila. Byłem z panem ambasadorem w Bagdadzie, na lotnisku. To było wtedy chyba jedyne miejsce w Iraku, które jako tako funkcjonowało; przylatywały samoloty wojskowe, ale i cywilne. I tam działał sklep bezcłowy. Wyobraź sobie – strefa wojenna, a tu masz dobrej jakości alkohol, papierosy, gadżety, jak np. markowe okulary, słodycze i oczywiście perfumy. Pan ambasador dobierał perfumy dla żony dziś świętej pamięci generała Bronisława Kwiatkowskiego. Zapytał mnie: „Kupowałeś kiedyś perfumy dla swojej kobiety?” No, kiedyś kupowałem. „Jak je wybierałeś?” – pytał dalej. Odpowiedziałem, że kierowałem się tym, co w danej chwili było modne, jeśli chodzi o zapachy. „O, to bardzo źle” – oznajmił i rozpoczął wykład. Okazało się, że wszystko zaczyna się od koloru włosów kobiety – inne zapachy są przeznaczone dla blondynek, a inne dla brunetek. To podstawowa z rozdziałów swojej książki poświęciłeś generałowi Sławomirowi Petelickiemu, twórcy GROM. Kim on był dla Ciebie?Miałem przyjemność widzieć pana generała w swoim życiu kilka razy, ale ten najważniejszy raz, kiedy go poznałem, to było zaraz po kursie podstawowym, kiedy zaprosiliśmy pana generała na uroczystą kolację. Wszędzie, gdzie generał Petelicki się pojawiał, wydawało się, że wraz z nim szedł blask. Cała jego sylwetka jaśniała, mówiło się wręcz, że on sam świeci. Wszyscy to zauważaliśmy. To było niesamowite, podobnie jak jego do nas serdeczność. Ryngraf, który od niego dostałem, z jego podpisem, wisi u nas na ścianie i jest traktowany nieomal jak święty pomoc w napisaniu książki i za inspirację dziękujesz córce generała– Dominice Petelickiej. Czy, gdy byłeś żołnierzem GROM-u przeszło Ci przez głowę, że kiedyś będziesz jej partnerem, towarzyszem życia?Powiem prawdę: wtedy nie wiedziałem nawet, że generał ma taką wspaniałą córkę. Poznałem Dominikę w momencie, kiedy już odchodziłem z jednostki; zaprosiłem ją na moje pożegnanie. Ważne było dla mnie, aby była na tej mojej imprezie, jej obecność traktowałem symbolicznie – odchodzę z GROM-u, na pożegnaniu jest córka twórcy GROM-u. I tyle. Musiał minąć kolejny rok, zanim znów się spotkaliśmy i zanim nasze dusze się i romantyczna historia! Przypomnę, że książkę zadedykowałeś wszystkim, którzy nie boją się walczyć o swoje marzenia. Twoim zdaniem to, o czym marzymy, jest po drugiej stronie strachu. Możesz to rozwinąć?Warto w życiu być odważnym; warto walczyć o swoje. Wszystko to, co chcemy osiągnąć, czeka na nas po drugiej stronie strachu. Jeśli ten strach przezwyciężymy; jeśli pokonamy go w sobie, wyjdziemy z własnej strefy komfortu, to osiągniemy wszystko, czego ofertyMateriały promocyjne partnera atmeg Share #10891 Share #10891 Te rozmowy tu swiadczą jak wielu agitatorów mają tu Ruscy i Niemcy . najbardziej boja sie swiadectw kultury i to staraja sie zwalczac ,muza . Byla ale w innej wersji teraz . piekna ,sliczna Link to comment Share on other sites Share #10892 10 minut temu, tomek4 napisał: Właśnie dlatego że niekierowane, bo samonaprowadzające by prawdopodobnie zgłupiały. A tak to jak wykryli że coś tam płynie, to pokryli obszar. No nieee.. aż tak niewykrywalny to on nie jest, wystarczy rzucić okiem. Podejrzewam że swoje przeciwokrętowe "Neptuny" Ukraińcy trzymają w odwodzie na wypadek rosyjskiego desantu. A tu walnęli trochę na zasadzie - a nuż się uda, no i się udało. Gdyby mieli to rzeczywiście zaplanowane to poprawiliby drugą salwą. Jestem Europejczykiem. We własnym kraju jestem rebeliantem. Link to comment Share on other sites Share #10893 9 minut temu, wojciech iwaszczukiewicz napisał: Tak , tak . Pegasus też odszedł w cień .Też go nie było ? Gówno mnie obchodzi Pegasus. Ja piszę o czymś innym, a Ty zbaczasz z tematu. Analogia Twojego postrzegania tej wojny do plandemii covidowej jest uzasadniona, bo prezentujesz poglądy identyczne z narracją mediów głównego ścieku. Link to comment Share on other sites Share #10894 3 minuty temu, boomaga napisał: Oj Chicago, Chicago... a wystarczyło przeczytać artykuł z linku i nerw by nie puścił i wiedzy by przybyło... Pozdrawiam "polonistę". Polonisto boomaga - jaki masz problem i jaki znowu artykuł? Zresztą co mnie obchodzi artykuł - kwesta dotyczyła poprawnej pisowni w języku polskim - 'na Ukrainie' czy 'w Ukrainie'. Obydwie formy są poprawne. Nota bene znam bardzo dobrze panią Katarzynę Kłosińską i wiem, że posiada obszerną wiedzę. Link to comment Share on other sites Share #10895 Teraz, Chicago napisał: Pozdrawiam serdecznie. „Sukces oznacza robienie zwykłych rzeczy – niezwykle dobrze” Link to comment Share on other sites Moderatorzy Moderatorzy Share #10896 1 minutę temu, soundchaser napisał: prezentujesz poglądy identyczne z narracją mediów głównego ścieku. Wątpię aby Wojciech podzielał narrację TVP. Link to comment Share on other sites Share #10897 4 minuty temu, soundchaser napisał: Gówno mnie obchodzi Pegasus. Ja piszę o czymś innym, a Ty zbaczasz z tematu. Analogia Twojego postrzegania tej wojny do plandemii covidowej jest uzasadniona, bo prezentujesz poglądy identyczne z narracją mediów głównego ścieku. To ty wprowadziłeś do tematu pandemię tak więc nie odwracaj kota ogonem . Link to comment Share on other sites atmeg Share #10898 Share #10898 2 minuty temu, wojciech iwaszczukiewicz napisał: To ty wprowadziłeś do tematu pandemię tak więc nie odwracaj kota ogonem . a ty wprowadzasz do tematu poblazania dla dzialan Putina .i wprowadzasz anty Polskie tresci , jestes zwyklym trolem Putinowskim. Link to comment Share on other sites ASURA Share #10899 Share #10899 Dla uspokojenia tematu i co by nasi oficjele pomagali Ukrainie i za bardzo nie machali szabelką Link to comment Share on other sites Share #10900 Dawaj " te pobłażania dla Putina " w moich wpisach. Co ty bredzisz ? W ogóle nie rozumiesz tekstu. do atmega Edited March 7 by wojciech iwaszczukiewicz Link to comment Share on other sites atmeg Share #10901 Share #10901 tak iwaszczu jestes trolem Putinowskim ,i do tego dobrze sie czujesz z tym .Niechcemy tu takich jak ty. Link to comment Share on other sites Author Share #10902 51 minut temu, OnionSkin napisał: donieckiego samozwańca ukatrupili przedwczoraj. No to w piekle święto! 🙂 Tak jak tego miłośnika kóz ostatnio! 🙂 1 Jeśli DAC - to NOS-DAC z buforem lampowym, jeśli wzmacniacz - to Pure Class A. Link to comment Share on other sites Share #10903 Teraz, atmeg napisał: tak iwaszczu jestes trolem Putinowskim ,i do tego dobrze sie czujesz z tym .Niechcemy tu takich jak ty. Masz na dodatek jeszcze rozdwojenie jaźni. Link to comment Share on other sites atmeg Share #10904 Share #10904 3 minuty temu, wojciech iwaszczukiewicz napisał: Dawaj " te pobłażania dla Putina " w moich wpisach. Co ty bredzisz ? W ogóle nie rozumiesz tekstu. cale twoje wpisy sa epopeja dla Putina , ty robisz Putinowi droge w Polsce Link to comment Share on other sites Author Share #10905 56 minut temu, boomaga napisał: Za długo jesteś za granicą. Ale to żadne usprawiedliwienie. Poczytaj, poucz się polskiego. Wiem, że to trudny język, ale uważasz się za Polaka, prawda? To Cię obliguje, by pisać poprawnie. A co uważasz, to nie ma żadnego wpływu na to co jest 🙂 sorry Dlaczego bronisz takich potwornych słowotworów? Przecież "w Ukrainie" brzmi tak samo kretyńsko jak "kierowczyni". Wracaj do szkoły! A może ty polonistykę w Moskwie kończyłeś? 🙂 Edited March 7 by il Dottore Jeśli DAC - to NOS-DAC z buforem lampowym, jeśli wzmacniacz - to Pure Class A. Link to comment Share on other sites atmeg Share #10906 Share #10906 4 minuty temu, wojciech iwaszczukiewicz napisał: Masz na dodatek jeszcze rozdwojenie jaźni. od dzis moje dwie jaznie beda pracowac nad toba 🙂putinowski przyjacielu Edited March 7 by atmeg Link to comment Share on other sites Share #10907 11 minut temu, wojciech iwaszczukiewicz napisał: To ty wprowadziłeś do tematu pandemię tak więc nie odwracaj kota ogonem . PLANDEMIĘ. Link to comment Share on other sites ASURA Share #10908 Share #10908 1 minutę temu, atmeg napisał: co ty tu pier**lisz ,jakiego uspokojenia ,chyba dla debili ten twoj wpis Obejrzyj najpierw wywiad a później się bulwersuj, do tej pory nie mieliśmy nigdy na tym ani innym forum na pienku tak że wybaczam i polecam jak w wywiadzie z żołnierzem gromu mieć oczy szeroko otwarte Link to comment Share on other sites Share #10909 Jeden kij jaki wątek i jaki temat - tradycja jest nieśmiertelna! 6 Link to comment Share on other sites Zbig Share #10910 Share #10910 Godzinę temu, fetek napisał: Głupi byleś i pozostaniesz, już Ci to pisałem, teraz biegnij szczeniaku poskarż się. Gazprom zarządza niemieckimi magazynowanymi gazu a Ty chcesz gadać o cyferkach 😄 Rosjanie budują gigantyczną i zarazem jedyną taką fabrykę wodoru i hub na całą europę a Ty problemu nie widzisz. Opowiadaj te bajeczki innym pokrzywionym umysłowo. Sprawdzenie czym Gazprom "zarządza" i jaki ma na to wpływ zajmuje tradycyjnie niecałą minutę. Jak zwykle dociśnięty okazujesz się być zwykłym chamem i niczym więcej. Bez odbioru. Link to comment Share on other sites Share #10911 3 minuty temu, il Dottore napisał: Dlaczego bronisz jakiś potwornych słowotworów? Przecież "w Ukrainie" brzmi tak samo sensownie jak "kierowczyni". Wracaj do szkoły! A może ty polonistykę w Moskwie kończyłeś? 🙂 I Ciebie pozdrawiam serdecznie 😉 „Sukces oznacza robienie zwykłych rzeczy – niezwykle dobrze” Link to comment Share on other sites Share #10912 1 minutę temu, ASURA napisał: Obejrzyj najpierw wywiad a później się bulwersuj, do tej pory nie mieliśmy nigdy na tym ani innym forum na pienku tak że wybaczam i polecam jak w wywiadzie z żołnierzem gromu mieć oczy szeroko otwarte atmeg jak zwykle się nawalił i pisze epopeje . Link to comment Share on other sites atmeg Share #10913 Share #10913 3 minuty temu, ASURA napisał: Obejrzyj najpierw wywiad a później się bulwersuj, do tej pory nie mieliśmy nigdy na tym ani innym forum na pienku tak że wybaczam i polecam jak w wywiadzie z żołnierzem gromu mieć oczy szeroko otwarte jaki wywiad ,ze Ruscy ratują Ukraine ? co ty tu piszesz? Link to comment Share on other sites Moderatorzy Moderatorzy Share #10914 59 minutes ago, il Dottore said: NA Ukrainie. Całe życie tak mówię i zewsząd słyszę. Gdzie jesteś? NA Ukrainie, NA Łotwie, NA Litwie, NA Węgrzech, NA Słowacji... Przecież jestem w Łotwie, W Słowacji, W Ukrainie - to nawet nie brzmi po polsku. Na Kubie. "W Kubie" brzmiałoby nieco perwersyjnie. 1 Link to comment Share on other sites Share #10915 3 minuty temu, Zbig napisał: Sprawdzenie czym Gazprom "zarządza" i jaki ma na to wpływ zajmuje tradycyjnie niecałą minutę Zależy gdzie sprawdzasz. Link to comment Share on other sites Share #10916 3 minuty temu, soundchaser napisał: PLANDEMIĘ. pandemia plandemia, depopulacja defloracja konfederacja konfabulacja 1 Link to comment Share on other sites atmeg Share #10917 Share #10917 2 minuty temu, wojciech iwaszczukiewicz napisał: atmeg jak zwykle się nawalił i pisze epopeje . nawalił sie ,no to podejmij gadke ,jestes niestety po zlej stronie kolego .To ze laczy nas muza niema tu znaczenia Link to comment Share on other sites Share #10918 2 minuty temu, wojciech iwaszczukiewicz napisał: pandemia plandemia, depopulacja defloracja konfederacja konfabulacja ...i dezinformacja. Link to comment Share on other sites Share #10919 4 minuty temu, boomaga napisał: I Ciebie pozdrawiam serdecznie Jesteś lepszy boomaga, a nawet najlepszy. Twa lepszość jest imponująca. 1 Link to comment Share on other sites Share #10920 4 godziny temu, Jaro_747 napisał: Wchodzę w wątek o Ukrainie żeby zobaczyć co się dzieje i co widzę? Majaczenia odjechanego pisowskiego fanatyka. Czemu tutaj??? Tak ! Tak ! Tak ! Dwa zdania i tylko raz "PiS" Obsesją trwa , na oddziale wszytko po staremu. 1 I jest jeszcze jeden argument za kupowaniem audio-systemów: w przypadku ewentualnego rozwodu rzadko się go traci na rzecz partnera: jacht przepadnie, dom przepadnie, dzieło sztuki przepadnie, prawa rodzicielskie przepadną - ale sprzęt na pewno będzie ci towarzyszył na nowej drodze życia. Nawet lichwiarz powinien to docenić. Link to comment Share on other sites Jun 11 Marcinus changed the title to Wojna w Ukrainie | Na żywo z Ukrainy May 29 Espectro locked this topic May 29 Espectro unlocked this topic Aktualnie nie możesz dodawać odpowiedzi w tym temacie. Masz permanentną blokade pisania w tym temacie

wywiad z żołnierzem gromu